Wargame: Red Dragon - recenzja. Chiński podbój Władywostoku. (2024)

Choć Wargame: Red Dragon jest nominalnie grą samodzielną i pełną, to tak naprawdę według dawnych standardów byłaby dużym, porządnym dodatkiem do podstawowej wersji, którą w tym przypadku jest pierwsza część serii, Wargame: Zimna Wojna. Na szczęście francuscy twórcy nie po to uczynili Red Dragon - podobnie jak wcześniej AirLand Battle - produkcją samodzielną, by zdzierać za nią kasę, cena jest bowiem niższa, jak właśnie w przypadku dodatków. Nowe Wargame jest produkcją standalone po prostu dla wygody, głównie tych, którzy w poprzednie części nie grali i chcieliby teraz zacząć przygodę z tą serią. I to jest słusznie i godne pochwały.

Nie można jednak zapominać, że nawet samodzielne Wargame: Red Dragon jest jednak w rzeczywistości tylko dużym dodatkiem. I dlatego w zasadzie niczym nie różni się od dwóch poprzednich gier w serii. Są tu pewne nowości, z których większość dotyczy trybu kampanii dla samotnego gracza, ale na prawdziwą nową jakość nie ma co liczyć - to nadal jest w zasadzie ta sama gra, co pierwsze Wargame, zwłaszcza jeśli chodzi o rozgrywki sieciowe. Red Dragon i do multiplayera wnosi trochę świeżych rzeczy, ale ani jego charakteru nie odmienia, ani też żadnych innych rewolucji nie serwuje. Czy to źle? Być może. Ale trudno się na Wargame: Red Dragon gniewać, bo to bardzo dobra gra, która na drodze ewolucyjnego rozwoju doszła do naprawdę wysokiego poziomu.

Czym jest Wargame: Red Dragon? To strategia czasu rzeczywistego osadzona w realiach konfliktu zbrojnego z czasów schyłku Zimnej Wojny. W latach 80. ubiegłego wieku poza interwencją ZSRR w Afganistanie oraz wojną między Irakiem i Iranem żadnych większych konfliktów nie było... ale trzeba pamiętać, że to właśnie wtedy uzbrojone po zęby armie NATO i Układu Warszawskiego stały u szczytu swej potęgi. Gry z serii Wargame sięgają po alternatywną historię i pozwalają nam wziąć udział w wojnach, które wtedy mogły wybuchnąć. Pierwsza część pozwalała nam walczyć w Europie Środkowej, druga zajmowała się Skandynawią, ale dopiero trzecia odchodzi od konfliktu NATO i Układu w stronę większej egzotyki.

Kampanie singlowe w Wargame: Red Dragon są cztery, uszeregowanie według poziomu trudności. Najmniejsza, najłatwiejsza i wprowadzająca traktuje o następnej wojnie między Koreą Południową a Północną, z kolei największa i najtrudniejsza to karkołomna inwazja Sowietów na Japonię. Pomiędzy nimi jest też starcie dwóch byłych sojuszników, czyli scenariusz, w którym Chiny i ZSRR biją się o Władywostok, a także oferująca spore wyzwania kampania obrony Hong Kongu przed chińską agresją za pomocą połączonych sił australijskich, brytyjskich i kanadyjskich. I choć Wargame jest strategią czasu rzeczywistego, to owe kampanie wprowadzają także elementy rozgrywki turowej. Ich konstrukcja przypomina nieco to, co wszyscy fani gatunku doskonale znają chociażby z popularnej serii Total War. Zamiast liniowego ciągu bitew połączonych fabułą, czyli tradycyjnej kampanii, mamy tutaj grę o wiele bardziej otwartą, z większym polem manewru. Każdy scenariusz rozgrywa się na mapie podzielonej na pewną liczbę prowincji, czy też sektorów. Jednostki, czyli pułki, oraz samodzielne bataliony i kompanie, przemieszczamy między tymi prowincjami w zasadzie dowolnie, ograniczeni tylko współczynnikami inicjatywy. W sytuacji, w której jednostki obu stron znajdą się w tym samym sektorze dochodzi do bitwy... a właściwie do kilku kolejnych następujących po sobie bitew, bo rzadko pierwsze starcie przynosi od razu rozstrzygnięcie, zwłaszcza jeśli siły po obu stronach są liczne i w miarę wyrównane.

Same bitwy rozgrywane są już według zasad strategii czasu rzeczywistego, z nurtu gier realistycznych, czyli tych, w których nie ma żadnego budowania bazy, czy też zbierania surowców do produkcji jednostek. W Wargame: Red Dragon wystawiamy od razu sporą armię, do której jednostki dobieramy spośród oddziałów dostępnych na mapie strategicznej - jeśli w danym sektorze mamy pułk piechoty i batalion przeciwpancerny, to wybieramy spośród sprzętu znajdującego się właśnie w nich i nie mamy co liczyć na wsparcie lotnicze, czy też czołgi. Nasze siły możemy wzmacniać w trakcie bitwy, bowiem dodatkowe jednostki można zamawiać, jeśli tylko mamy wystarczająco wiele odpowiednich punktów. Wróg oczywiście także może się wzmacniać i uzupełniać straty, a starcie wygrywa ta strona, która albo przejmie kontrolę nad mapą, albo też zada przeciwnikowi wystarczająco wiele strat, by złamać jego morale i zmusić do odwrotu. Wargame nie przypomina pod tym względem innych RTSów, tak samo, jak różni się od nich także postawieniem na realistyczne odwzorowanie sprzętu bojowego i jego możliwości. Dzięki temu gry z tej serii są bardzo charakterystyczne... i do tego bardzo dobre, bo ich unikalny styl rozgrywki bardzo dobrze się sprawdza. A teraz, w Wargame: Red Dragon, nawet lepiej niż poprzednio, także dzięki dodaniu bardzo ważnego usprawnienia, jakim jest możliwość spowalniania i przyspieszania tempa gry.

Wargame: Red Dragon - recenzja. Chiński podbój Władywostoku. (1)

Foto: Onet

Wargame: Red Dragon

W sytuacji, gdy stawiamy na realizm i nawet najlepsza jednostka może zostać unicestwiona jednym szczęśliwym trafieniem, możliwość spowolnienia upływu czasu, bądź też wręcz zatrzymania go w celu przyjrzenia się wszystkiemu i przemyślenia dalszych poczynań, jest nieoceniona. To dziwne, że aż trzech gier trzeba było, by twórcy Wargame zdali sobie sprawę, jak istotna jest ta opcja, ale wypada się cieszyć, że w końcu się zorientowali i ją wprowadzili. Dzięki niej Red Dragon wiele zyskuje i jeśli chodzi o kampanie singlowe, jest grą o wiele lepszą, niż poprzedniczki. Możliwość regulacji tempa to najważniejsza nowość wprowadzona przez nowe Wargame, choć... coś innego miało być gwoździem programu.

Poprzednie Wargame, AirLand Battle, wprowadziło do rozgrywki siły lotnicze, całkowicie zmieniając dynamikę i krajobraz pola bitwy. Red Dragon miał uczynić krok dalej i jeszcze bardziej odmienić grę za pomocą sił morskich. I rzeczywiście, marynarka, czyli okręty z przyległościami, takimi jak desanty i piechota morska, pojawiają się w grze, ale nie są w stanie zrobić takiego wrażenia, jak lotnictwo z AirLand Battle. Dzięki tej nowości można planować bardziej elastyczne i dalekosiężne działania strategiczne, to prawda, bo możliwość desantu w dowolnym nadmorskim sektorze zmienia całkowicie sytuację. Ale okręty jako takie w bitwach zbytnio się nie sprawdzają, gdyż ich zachowanie jest w dużym stopniu nieprzewidywalne - SI zarządzająca flotą bywa kapryśna i choć dysponuje wielkim potencjałem bojowym, to czasem go marnuje lub w ogóle z niego nie korzysta. Okręty bywają także niezniszczalne lub przeciwnie, giną od pierwszego kuksańca, co sprawia, że inwestowanie w nie jest ryzykowne. Na szczęście zwykle można zastąpić je lotnictwem lub wojskami lądowymi, które niezawodnie zrobią to, co trzeba.

Flocie do poprawnego działania potrzeba kilku łatek naprawiających problemy techniczne. Łatki te przydadzą się także trybowi rozgrywek wieloosobowych, który w momencie premiery jest trapiony przez liczne błędy związane z balansem rozgrywki. Twórcy spieszyli się z wydaniem gry i nie zdążyli odpowiednio zaktualizować wszystkich frakcji - a w multiplayerze Wargame: Red Dragon są dostępne wszystkie armie dotychczas wprowadzone w całej serii, nie tylko te nowe z Dalekiego Wschodu. Niektóre nacje, takie jak Francja, dostały już więc nowy sprzęt, a niektóre, w tym głównie państwa bloku wschodniego, jeszcze nie. I to jest źródłem wielu problemów, bo w tym momencie unowocześnione armie są zbyt silne i w zasadzie same wygrywają bitwy - trzeba nie lada sprytu, zaskakującej taktyki i szczęścia, by wygrać mecz multi, grając po stronie "czerwonych". Na szczęście te trudności są przejściowe i wraz z kolejnymi aktualizacjami powinny zostać usunięte. Na to jednak przyjdzie jeszcze poczekać, na przykład spędzając miło czas w trybie kampanii i bawiąc się w coraz trudniejsze podboje, bo jeśli chodzi o rozgrywki singleplayer, to Wargame: Red Dragon jest nie tylko najlepszą grą w całej serii, ale też jednym z najlepszych RTSów ostatnich lat. I nie przeszkadza nawet to, że w sumie gra jest wtórna w stosunku do swoich dwóch poprzedników, bo nadal zachowuje swój unikalny charakter, odróżniający ją od pozostałej konkurencji.

Trudno jest nie polecić Wargame: Red Dragon wszystkim fanom strategicznego grania, także tym, którzy od rozgrywki w czasie rzeczywistym zwykle stronią. Wargame to nie jest zwykły RTS. To gra realistyczna, gdzie wygrywają lepsi taktycy i lepsi planiści, a nie dzieciaki, które potrafią klikać tysiące razy na minutę. I na dodatek gra jest też bardzo ładna, jeśli ktoś zniży się do tego, by obserwować jednostki z bliska, zamiast jak każdy porządny strateg korzystać z widoku, który pozwala ogarnąć całe pole bitwy. Ogólnie rzecz biorąc, za tę cenę Wargame: Red Dragon to niezła okazja. Nic tylko brać i grać.

Ocena: 8/10

+ mocny tryb singlowy z ciekawymi kampaniami

+ w końcu regulacja tempa gry

+ duży, różnorodny tryb multi

+ realizm i autentyzm historycznego sprzętu

- flota wymaga jeszcze poprawek

- problemy z balansem w multi

Wargame: Red Dragon - recenzja. Chiński podbój Władywostoku. (2024)
Top Articles
Latest Posts
Article information

Author: Foster Heidenreich CPA

Last Updated:

Views: 5999

Rating: 4.6 / 5 (76 voted)

Reviews: 83% of readers found this page helpful

Author information

Name: Foster Heidenreich CPA

Birthday: 1995-01-14

Address: 55021 Usha Garden, North Larisa, DE 19209

Phone: +6812240846623

Job: Corporate Healthcare Strategist

Hobby: Singing, Listening to music, Rafting, LARPing, Gardening, Quilting, Rappelling

Introduction: My name is Foster Heidenreich CPA, I am a delightful, quaint, glorious, quaint, faithful, enchanting, fine person who loves writing and wants to share my knowledge and understanding with you.